X
 

Jezus obchodził wszystkie miasta i wioski. Nauczał w tamtejszych synagogach, głosił Ewangelię o królestwie i leczył wszystkie choroby i wszystkie słabości. A widząc tłumy, litował się nad nimi, bo byli znękani i porzuceni, jak owce niemające pasterza. Wtedy rzekł do swych uczniów: «Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. Proście Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo». Wtedy przywołał do siebie dwunastu swoich uczniów i udzielił im władzy nad duchami nieczystymi, aby je wypędzali i leczyli wszystkie choroby i wszelkie słabości. Tych to dwunastu wysłał Jezus i dał im takie wskazania: «Idźcie do owiec, które poginęły z domu Izraela. Idźcie i głoście: Bliskie już jest królestwo niebieskie. Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy. Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie».

    Mt 9, 35 – 10, 1. 5a. 6-8

Komentarz

Piękna scena. Jezus uczy tłumy, leczy choroby i słabości. A ponieważ potrzeby w tym względzie są wielkie, z podobną misją wysyła swoich uczniów. Dlaczego jednak, tłumacząc oddanie Jezusa tej sprawie, ewangelista pisze, że ci ludzie byli znękani? Przez kogo, jego zdaniem, byli opuszczeni? Przez swoich pasterzy. Stawiano przed nimi ogromne wymagania, a że nie byli w stanie ich zrealizować, uważano ich za niewartych czasu. A Jezus widział ich głód Boga. I wielką potrzebę, by poznali prawdę o Nim. By dowiedzieli się, że Bóg ich kocha, że Mu na nich zależy. Dziś takich znękanych i opuszczonych też nie brakuje. Ciągle żniwo wielkie i ciągle dobrych robotników za mało.


komentarz: Andrzej Macura

Pokaż rozważanie 

 Ukryj 


Leczył wszystkie choroby i wszystkie słaboś

         Bracia, znacie Tego, który przychodzi; baczcie teraz, skąd przychodzi i dokąd idzie. Przychodzi z serca Boga Ojca do łona Matki Dziewicy. Przychodzi z wysokości nieba do niższych partii ziemi. Cóż zatem? Czy nie trzeba nam żyć na tej ziemi? Tak, jeśli On tu pozostaje, bo gdzie będzie nam dobrze bez Niego? Kogo prócz Ciebie mam w niebie? Gdy jestem z Tobą, nie cieszy mnie ziemia. Niszczeje moje ciało i serce, Bóg jest opoką mego serca i mym udziałem na wieki (Ps 73,25-26). […] Ale trzeba było ważnej przyczyny, aby tak wysoki majestat zechciał zejść z tak daleka do życia niegodnego Go. Tak, była wielka przyczyna, skoro miłosierdzie, dobroć i miłość objawiły się w hojnej i obfitej mierze. Bo dlaczego Jezus Chrystus przyszedł? Jego słowa i dzieł ukazują nam to jasno: pośpieszył się w góry szukać setnej owcy, tej zagubionej, aby zajaśniało miłosierdzie względem dzieci ludzkich. Przyszedł dla nas. Godna podziwu łaskawość Boga, który szuka! Godna podziwu godność poszukiwanego człowieka! Człowiek może się tym chwalić bez pychy: nie, żeby sam z siebie był kimś, ale jego Stworzyciel tak wysoko go oszacował! W porównaniu z tą chwałą wszystkie bogactwa świata i to, co można pragnąć, są niczym. Kim jest człowiek, o Panie, że go tak wywyższasz i przywiązujesz się sercem do niego? To naszym zadaniem było pójście do Jezusa Chrystusa. Jednakże podwójna przeszkoda nam zawadzała: nasze oczy były chore, a Bóg zamieszkuje światłość niedostępną (1 Tm 6,16). Jak sparaliżowany, leżący na swoim łóżku, nie byliśmy zdolni dotrzeć do tak wysokiego przybytku Boga. To dlatego najlepszy Zbawiciel i łagodny lekarz dusz zstąpił ze swego zamieszkania. Złagodził dla naszych chorych oczów blask swego światła.

Pierwsze kazanie na Adwent
Św. Bernard z Clairvaux (1091–1153)



Anioł wszedł do Niej i rzekł: Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą, błogosławiona jesteś między niewiastami.

    Łk 1, 28.)


         Nie można wyobrazić sobie adwentu bez Najświętszej Panienki. Bez tej, która dała nam Mesjasza, oczekiwanego przez ludzkość w rzeczywistym adwencie. Bo nasz kościelny adwent, jako czas oczekiwania na święta Bożego Narodzenia, jest tylko symbolem rzeczywistego adwentu, czyli tych długich tysiącleci, w których ludzkość czekała nie na święta, ale na rzeczywiste przyjście Zbawiciela.

         I jakżeż odbija się jej dostojne i przemiłe oblicze od ponurych mroków grzechu i zepsucia obyczajów, które ciążyły przez tysiące lat, zanim przyszedł na świat Chrystus ! Maryja jest bez skazy !

         My wszyscy nosimy na sobie piętno grzechu, Pismo św. powiada: Oto zrodzony jestem w przewinieniu i w grzechu poczęła mnie matka (Ps 51, 7).

         Jedynie Najświętsza Maryja Panna ze względu na swe macierzyństwo boże została wyjęta spod grzechu pierworodnego i zachowana od winy osobistej. Niedwuznacznie oznajmia to boży wysłannik: pełna łaski - nie było więc tam już miejsca na grzech; - Pan z Tobą - gdzie Bóg zamieszkał, tam nie mógł przedtem panoszyć się szatan; - błogosławiona jesteś między niewiastami - tzn. wyższa nad cały twój grzeszny rodzaj.

         Nie sądź jednak, że świętość przyszła Maryi łatwo. Nie tylko bowiem walka ze złem jest źródłem zasługi, ale przede wszystkim ćwiczenie się w cnotach. A jak doskonale Maryja praktykowała cnoty ! Wspomnij na jej posłuszeństwo i pokorę przy Zwiastowaniu. Przypomnij sobie jej wiarę w Opatrzność Bożą w przeróżnych okolicznościach. Przypomnij sobie jej zaparcie w Betlejem, Egipcie i Nazarecie. Pomyśl o jej delikatnej miłości bliźniego u Elżbiety i w Kanie. Pomnij wreszcie na jej cierpliwość w znoszeniu tylu cierpień. Naprawdę do niej odnoszą się słowa Pisma św.: Wiele niewiast pilnie pracuje, lecz ty przewyższasz je wszystkie (Prz 31, 29).

         Spoglądaj odtąd z większym jeszcze szacunkiem i czcią na Niepokalaną. Zmagaj się, jak ona, w nabywaniu cnoty.

         Rozpal w sobie szczególne nabożeństwo do tajemnicy jej Niepokalanego Poczęcia. Czy nie mógłbyś w poświęcone Maryi soboty odmówić jakiejś modlitwy ku jej czci, złożyć drobnej ofiary, wysłuchać Mszy św. lub odwiedzić jej obraz i ozdobić go kwieciem i świecami ?

         Z weselem wołaj do niepokalanie poczętej Matki Boga: Błogosławiona jesteś, przez Boga Najwyższego, spomiędzy wszystkich niewiast na ziemi (Jdt 13, 18).


Rozmyślania pochodzą z książki "Z Bogiem" o. Atanazego Bierbauma OFM
wydanej w Krakowie w 1934 r. za aprobatą tamtejszej Kurii Książęco-Metropolitalnej.